RIVERSIDE - Second Day After

To se ne vrati :/

Smutno mi, bo pomimo iz zespól swiatowej klasy, to wczorajszy koncert nalezy jednak do tych niezbyt udanych. Powodem bylo fatalne naglosnienie. Tak przesterowanej i syntetycznie brzmiacej perkusji, juz dawno nie slyszalem. Gitara tez byla koszmarnie ustawiona. Albo wybuchala za glosnym wyciem, albo znikala gdzies tam w tle, jak gdyby jej wogóle nie bylo. Do basu, wokalu (bo inne /chociazby chórki/ tez nie byly slyszalne), czy klawiszy juz sie nie czepiam. Ogólnie techniczne ustawienie naglosniena bylo do bani! Akustyczna katastrofa.

Inna sprawa to repertuar i jego wykonanie. To juz rzecz osobistego odbioru i gustu. Mi ta nowa plyta Wasteland raczej srednio sie podoba. Ma kilka ciekawszych fragmentów, ale za duzo na niej ballad i jakis takich slabszych kompozycji. Sa chóry /bojowe ;)/ jednak nie ma "tego czegos". Jak gdyby duch gdzies ulecial. Zagrali ja chyba cala, dlatego pod tym wzgledem koncert dla mnie byl dosc nudny. Rozpoznalem po jednym kawalku z Love, Fear & The Timemachine oraz Second Life Syndrom, a na koniec z dedykacja dla Piotra Grudzinskiego River Down Below. Po tym kawalku stwierdzilem, ze chociaz by dla niego warto bylo tu byc. Troche szkoda, ze akurat u nas tak to slabo brzmialo. Rok wczesniej w Columbia-Halle bylo o niebo lepiej. Pozostaje ufac, ze w innych miastach naglosnienie nie bylo tak schrzanione i klimat tworzony przez zespól lepiej dalo sie odebrac. Pozostawiam Was zatem z jednym z moich ulubionych kawalków i polecam zapoznac sie z nowa, siódma juz w dyskografii Riverside plyta dlugograjaca Wasteland. Nie liczac oczywiscie Epek, koncertówek, skladanek, o bootlegach juz wogóle nie wspominajac.

T

Kommentar schreiben

Kommentare: 0